Etykiety

niedziela, 29 grudnia 2013

"... mając psa jesteś bogaty"

Czy mąż i żona to już rodzina? Tylko nie mówcie, że rodzina ale niepełna. Albo rodzina albo nie rodzina. Dla mnie i mam nadzieję, że dla mojego męża też, odpowiedź jest oczywista. Mąż i żona to najmniejsza rodzina świata, spełniona rodzina, nie może być inaczej. Dziecko nie może być dopełnieniem rodziny, nie może być spełnieniem kobiety. To krzywdzące nie tylko dla rodziców, ale także dla dziecka.

Jestem kobietą, mężatką, nie mam dzieci. Jestem szczęśliwa, ot tak po prostu i bez żadnych powodów, powiedziałabym nawet, że jestem zrównoważenie szczęśliwa, od czasu do czasu tylko mój poziom szczęścia, albo niepokojąco wzrasta czyniąc mnie człowiekiem najszczęśliwszym na świecie, albo spada wpędzając mnie w Czarną Otchłań Rozpaczy. Jednak zawsze poziomem wyjściowym jest po prostu szczęście.

Wracając do rodziny, jestem ja-żona i on-mąż. I jest jeszcze ktoś. Tego ktosia bardzo często ludzie sprawiają sobie bo jakby chcą mieć dziecko ale jeszcze nie teraz, więc co można zrobić? Kupić sobie psa! Szczęśliwy ten psiak, dopóki nie nadejdzie czas przybycia na świat małego człowieczka, którego przez czas jego nieobecności miał zastępować. Ale ... znowu zbaczam zamiast otwarcie napisać o głównej bohaterce tego postu.

Jest obrzydliwa, śmierdzi, nie lubi zostawać sama w domu, kradnie jedzenie z kuchennych szafek, sierść wypada jej garściami i jest dosłownie wszędzie (ta sierść), w moich ustach, talerzu, szafie. Potrzebuje dużo ruchu i wiele uwagi, oczywiście wtedy kiedy ja chcę mieć święty spokój. Chciałabym ją znienawidzić ale się nie da, oto cała ona. 
Kocham ją, dlatego pozwalam jej być tylko psem, szczęśliwym psem. Żadnym tam zamiennikiem dziecka, czy lekarstwem na smutek. To po prostu pies, włochaty stworek, za którego biorę odpowiedzialność. A wiecie co w niej kocham najbardziej? To niesamowite wyczucie czasu i sytuacji i tą miłość psa, którą mnie obdarza, zawsze wtedy kiedy jestem w mojej Czarnej Otchłani Rozpaczy, często zapłakana, z całkowitym brakiem jakiejkolwiek pozytywnej myśli. Co ona wtedy robi? Podchodzi do mnie, siada, z siłą słonia kładzie mi łapę na udzie (znowu będzie siniak) i wydaje z siebie bliżej nieokreślone dźwięki jakby mówiła: "Zupełnie nie obchodzi mnie, że właśnie wali Ci się świat, ja chcę sikać, więc zbieraj te swoje cztery litery i wyprowadź mnie na dwór".


A na spacerze zawsze zdarzy się coś co poprawi mi humor. Spadający liść, kolorowe szkiełko, słońce odbijające się w tafli wody, płatek śniegu na radosnym psim pysku.

Jest z nami 4 lata i przez ten czas dostarczała nam wielu radości i smutków, robiła nam krzywdę i zmuszała do śmiechu, miała swoje zdanie, przeważnie odmienne od naszego. Do dziś ciężko jej pojąć, że rano lubię sobie poleżeć w łóżku ze swoim mężem, niekoniecznie z nią w komplecie. Nie wie, że pastę do zębów się odkręca a nie przegryza, że bawić można się pustą butelką a nie pełną, że ziemia z kwiatków to nie jest psi przysmak. Ma zupełnie inne poczucie humoru niż my. Nas nie bawią porozrzucane z kosza na pranie ubrania, chusteczki higieniczne porozwalane po całej kanapie czy wydrapana dziura w narzucie bo księżniczka musiała sobie pościelić po swojemu. Jednak mamy też wiele wspólnego, obie cenimy ciszę, lubimy spać i podziwiać górskie widoki.

Jest naszym psim przyjacielem, towarzyszem podczas licznych wędrówek. Jeździ z nami na wakacje i wszędzie tam gdzie tylko można zabrać psa, a my kiedy tylko możemy wybieramy właśnie takie miejsca. Nie dlatego, że nie mamy wyjścia, tylko dlatego, że przyjęliśmy pod swój dach kogoś kto nie ma być ciężarem, ale częścią naszej rodziny. Ona zmieniła nasze życie na lepsze, choć bardziej skomplikowane.



Jak była młodym psiakiem to też była urocza. Miała uszy wielkie jak głowa. :P











niedziela, 9 czerwca 2013

świat krzyżykiem malowany

Haft krzyżykowy to bez wątpienia jedna z moich największych pasji. :D Kiedyś babcia powiedziała mi, że jak postawię swój pierwszy krzyżyk to już będę wiedziała czy to kocham czy nienawidzę. I miała rację. :) Podstawowe umiejętności chyba przejęłam w genach bo obie moje babcie były robótkowo uzdolnione. Jednak ja zabrałam się za krzyżyki dopiero jako dorosła kobieta. Pewnego letniego dnia, 2 albo 3 lata temu, już nie pamiętam dobrze, popełniłam swój pierwszy haft i przepadłam. :) Hmm, nigdy nie pokazywałam go publicznie, więc to będzie prawdziwa premiera. :)






To jak się nie mylę wzór jakiejś zakładki. Materiały widać, że po babci, co? :D Kanwa to nawet nie kanwa ale taka babcina samoróbka, kiedyś nie było tak dobrze i trzeba było kombinować. :) Muliny to jeszcze firma "Odra", kolory takie jakie były w szafie u babci. :) Internet służył mi za nauczyciela, babcia ze względu na swój wiek mogła mi coś podpowiedzieć ale nauczyć to już raczej ciężko.










Na zdjęciu widzicie również Rózię, jedną z moich koleżanek. Została uszyta przez dzieci ze szkoły, w której pracuje moja teściowa. I to ona podarowała mi ją na tegoroczne urodziny. Od razu podbiła moje serce. :) Na karteczce przyczepionej do Różyczkowej rączki jest zapisane jej marzenie, które jakiś czas temu było moim wielkim marzeniem. Teraz marzenie ma cztery łapy i mokry nos, psoci na potęgę, a i tak kochamy je najbardziej na świecie. :D

poniedziałek, 20 maja 2013

Dawkuję siebie powoli ...

Dawkuję siebie zdecydowanie powoli. :]
Zatem dziś obiecuję będzie o jednym z moich ulubionych zajęć, a także zapowiedź jednej z moich ukochanych pasji. Powoli, powoli odkryję przed Wami to, czego możecie się tutaj u mnie spodziewać. :]

Fotografia? Lubię to. :] Nie, nie jestem żadnym profesjonalistą, nie zgłębiam jej tajników. Posiadam w miarę dobry aparat, trochę wyobraźni i tak oto powstają moje zdjęcia. Najbardziej w fotografii lubię to, że można uchwycić tą jedną chwilę, tą jedną emocję, która sprawia, że patrząc na zdjęcie drgnie jakaś drobna struna w duszy. A moje ulubione zdjęcia to zdjęcia z historią, które sprawiają, że przypominają mi się pozornie nieistotne chwile, które z biegiem czasu nabierają ogromnego znaczenia.







To właśnie jedno z takich zdjęć z historią. Zwykłe tory, ale sfotografowane w czasie niezwykłego spaceru. To jedne z tych wspaniałych chwil, które powinny zdarzać się częściej, ale z jakiegoś nieznanego nikomu powodu są wyjątkowe i bardzo, bardzo rzadkie. Myślę, że kolejnego takiego spaceru nie będzie, dlatego tym bardziej cieszę się, że mogę wrócić myślami do tej chwili.


Żaba. :] Symbol przeogromnego zdeterminowania i cierpliwości. :] Jak ja sobie przypomnę ile mnie to zdjęcie kosztowało wysiłku, jak długo moje ciało dochodziło do siebie po spędzeniu tylu minut w najbardziej niewygodnej pozycji w jakiej do tej pory przebywałam. :D Ale udało się! A może to ta żaba chciała zaistnieć jako fotomodelka? :)








Kolejne zdjęcie to pamiątka po cudownym choć krótkim wypadzie wakacyjnym. Wyjazd był niezapomniany, ponieważ to w czasie tego odpoczynku dostaliśmy długo wyczekiwaną wiadomość o pozwoleniu na budowę Naszego Domu. :] Zdjęcie kocham bo przypomina mi pewną książkę, książkę mojego dzieciństwa, która silnie ukształtowała moje postrzeganie świata. Nie zdradzę jaka to książka (kiedyś pewnie będzie jej poświęcony odrębny post), może domyślicie się same?












Oprócz zdjęć, które mają dla mnie szczególne znaczenie w swoim zbiorach posiadam również wiele zdjęć po prostu ładnych. Takich, których pewnie będzie tu najwięcej. Na przykład dzisiaj. :] Efekty wiosny.










Obiecałam Wam zapowiedź kolejnego postu. Tadam!

Myślę, że Wasze wprawne oko nie będzie miało problemów z tą małą zagadką. :]
Pozdrawiam, JaSandra. :]

piątek, 10 maja 2013

Próbuję jak najlepiej wykorzystać słoneczną, wiosenną pogodę, zanim przyjdą prawdziwe letnie upały. Z tego powodu wybrałam się z mamą (właściwie to prawie ją zmusiłam :D )  na budowę zobaczyć jakie poczyniono tam postępy w pracy. Przy okazji poszłyśmy na dłuuuuugi spacer. Obeszłyśmy połowę wsi, buty mnie obtarły, więc kończyłam tą wędrówkę na bosaka, ale i tak byłam uszczęśliwiona.

Od zawsze wolałam wieś od miasta, chociaż od zawsze w mieście mieszkałam. Tak naprawdę teraz widzę jak życie w tych miejscach różni się od siebie. W mieście, w którym jeszcze mieszkam wszyscy się spieszą, jest gwarno, głośno, wesoło. Najbardziej w mieście lubię poranki, wtedy kiedy wszyscy się budzą, jest jeszcze spokojnie i tak sennie. Popołudnia wypełniają wesołe okrzyki dzieci bawiących się na podwórku, choć z bólem serca obserwuję, że jest ich coraz mniej. Natomiast wieczorami często słychać głośne rozmowy, wylęgającej na ławki młodzieży. Ma to swój urok, ale z czasem potrafi mnie bardzo zmęczyć.

Co innego wieś .... :D Cisza, spokój. Zamiast dzieci, świergot ptaków, zamiast młodzieży wieczorem słychać świerszcze. Ale wieś to nie tylko melodie, to też zapachy: bzu, siana, rzepaku, a w pobliżu gospodarstw zapach paszy, stajni, kur. Ale to co jest we wsi najpiękniejsze to czas, który płynie niespiesznie. Można zatrzymać się, zamknąć oczy i upajać się tą chwilą poprzez każdy ze zmysłów.




Ach, odliczam miesiące, dni i godziny do przeprowadzki. :)

wtorek, 7 maja 2013

Dziś poznacie sekret

Książkę, którą Wam dzisiaj przybliżę poleciła mi pewna wspaniała koleżanka, która kiedyś postanowiła zmienić swoje nastawienie do świata, za co bardzo ją cenię i podziwiam. Książka ta to "Sekret" Rhondy Byrne. W wielkim skrócie to książka wyznająca filozofię: jesteś tym o czym myślisz, czyli o sile przyciągania. Tytułowy sekret to nic innego jak siła pozytywnego myślenia, która jest w stanie spełnić najśmielsze marzenia. Spotkałam się z opiniami, że to efekt placebo, albo że po prostu głupota, jednak nie da się zaprzeczyć starej prawdzie, że ludziom myślącym pozytywnie żyje się łatwiej i przyjemniej.

Akurat ja mam to ogromne szczęście, że jestem pozytywnie nastawiona do świata z natury, nie muszę się uczyć takiego myślenia, nie muszę dodatkowo wspomagać mózgu różnymi technikami i zadaniami, pomagającymi zmienić nastawienie. Zawsze widzę szklankę do połowy pełną, a moje dodatkowe cechy jak umiejętność analizowania i wyciągania wniosków sprawiają, że potrafię pogodzić się z każdą sytuacją i sprawić, że ostatecznie wszystko skończy się dla mnie dobrze. Jestem atrakcyjną kobietą sukcesu, która osiągnie wszystko, co sobie zaplanuje. Myślicie, że zadzieram nosa? Nic bardziej mylnego. ;) Po przeczytaniu tej książki same będziecie w ten sposób o sobie myśleć, czego Wam z całego serca życzę.

Przesyłam całuski,
Sandra

niedziela, 5 maja 2013

Nowa pasja

Nigdy nie byłam zwolenniczką ogrodnictwa, grzebanie w ziemi nie było dla mnie niczym przyjemnym. Najlepszy ogród, myślałam,  to taki gdzie jest trawa i kilka drzew.

W sierpniu tamtego roku kupiłam małżowi drzewo. A co tam! Buduje dom, niech więc i drzewo posadzi. :) Tak oto zagościło na naszym polu (bo trudno było to wtedy nazwać inaczej) rajskie jabłuszko.

Drzewo, jak drzewo, zbyt wielkich wymagań to ono nie ma. W październiku skusiłam się na kilku wrzosów i (do dziś nie wiem jak mnie mama na to namówiła) konwalii. Przez całą zimę myślałam, że nic z tego nie wyrośnie. A w pewien wiosenny poranek zobaczyłam takie oto widoki:



Taka radość mnie ogarnęła, szczególnie jak ujrzałam te konwalie, tak usilnie przebijające się przez czarną ziemię. Od razu zabrałam rękawice i wypieliłam wszystkie chwasty, które przeszkadzały moim roślinkom rosnąć sobie swobodnie. To zajęcie jest niesamowite, daje taką radość, mogłabym godzinami patrzeć na te moje małe roślinki. Już oczami wyobraźni widzę jaki będę miała piękny ogród, ile w nim będzie zapachów i kolorów Ach! Dobrze, że marzenia nic nie kosztują. :)



Początki, czyli o czym to będzie i kto to będzie pisał ...

O wszystkim co domowe, rodzinne, co koi zmysły, daje ukojenie, relaksuje.

Tak naprawdę to będzie podróż przez tworzenie domowego ogniska w domu wybudowanym, dzięki sile spełniających się marzeń. To będzie blog trochę budowlany, będzie o budowie, ale nie budynku, tylko o budowaniu rodzinnego klimatu i historii w surowych, pachnących jeszcze zaprawą murach.

O autorce ...
Niewątpliwie kobieta o dwóch tożsamościach, żyjąca w dwóch różnych światach i starająca się zachować ich wyraźne granice, dla dobra swojego jak i otaczających ją ludzi. W pracy, kobieta "na stanowisku", silna, konsekwentna, elegancka, w domu czuła, romantyczna, wyciszona, wygodnie ubrana. :) Odpowiedzialna i naprawdę niełatwa praca sprawia, że dom, który tworzę musi być oazą spokoju, musi ładować akumulatory na każdy kolejny, długi, stresujący dzień.

Czy uda mi się stworzyć moją zaciszną przystań? 
Zapraszam razem ze mną do tej podróży przez życie. :) Gwarantuję będzie kolorowo, pachnąco, przyjemnie i pozytywnie. :D